Książka o podstawach fizyki bez jakichkolwiek wzorów, równań i sztywnych definicji? Czy to się może udać? Zapraszam do recenzji!
Kto ją napisał i w jakim celu?
Czy spotkałeś kiedyś na swojej drodze nauczyciela z pasją? Książka, którą dziś poznasz przypomniała mi o takiej osobie – moim nauczycielu chemii. Miał on w zwyczaju niezbyt sztywne trzymanie się podręcznika, zamiast tego podtykał nam pod nos buteleczkę z amoniakiem albo tworzył widowiskowe kule ognia. Efekt? Za żadne skarby nie pamiętam równań dysocjacji kwasów i zasad, za to doskonale wiem, że nie należy wtykać nosa w nie swoje sprawy i że wodór potrafi być diabelnie niebezpieczny. I choć Pani Beaty, autorki Fizyki dla laika nie miałem przyjemności spotkać osobiście, to obstawiam, że dokładnie takim typem nauczyciela jest.
Pani Beata napisała mi, że według niej nauka jest fascynująca i jeśli poznajemy ją w twórczy sposób, to stajemy się mądrzejsi i w pewien sposób bogatsi. W tym celu założyła ona Fundację Wega. Jej zadaniem jest pokazać że nauka to coś więcej niż szereg trudnych wzorów oraz nudnych i suchych regułek. W końcu zanim jakikolwiek uczony zapisał choćby jedną cyferkę dotyczącą odkrytego przez siebie zjawiska, musiał on je najpierw bardzo dobrze poznać i zbadać. I o tym właśnie jest ta książka – o niezwykłych ludziach, którzy w jeszcze bardziej niezwykły sposób odkrywali prawa rządzące naszym wszechświatem.
O czym jest książka?
Na niespełna 200 stronach znajdziemy historię 24 osobistości, których losy połączone są w dość szczególny sposób. Są oni bowiem odkrywcami i badaczami kilkudziesięciu zjawisk fizycznych, które trwale zmieniły losy świata. Grawitacja? Światło? Elektryczność? Mechanika kwantowa? Oto pełna lista winnych całemu temu zamieszaniu:
- Archimedes – złota korona i siła wyporu,
- Galileo Galilei – o spadających kulach i rozbujanym żyrandolu,
- Isaac Newton – chłopak, który nie chciał być rolnikiem,
- Blaise Pascal – ulubiony fizyk meteorologów,
- Émilie du Châtelet – miłość, hazard i matematyka,
- Mary Somerville – królowa nauki,
- Agnes Pockels – brytfanka, mydło i guzik na sznurku, czyli kuchenne eksperymenty,
- William Thomson (Lord Kelvin) – życie pod pełnymi żaglami,
- Michael Faraday – z londyńskich slumsów ku epokowym odkryciom,
- James Clerk Maxwell – fale są wokół nas,
- Wilhelm Conrad Röntgen – człowiek, który przejrzał kolegę na wylot,
- Maria Skłodowska-Curie – wielkie odkrycia w starej szopie,
- Joseph John Thomson – miłośnik kwiatów, który jako pierwszy ,,zajrzał” do wnętrza atomu,
- Ernest Rutherford – nieoczekiwana przemiana,
- Harriet Brooks – mało znana chluba Kanady,
- Irène Joliot-Curie – niedaleko pada jabłko od jabłoni,
- Niels Bohr – zdumiewające przypadki mikroświata,
- Albert Einstein – człowiek, który grał na skrzypcach i wymyślał niesamowite rzeczy,
- Lise Meitner – żelazna dama nauki,
- Maria Goeppert-Mayer – tańcząca z atomami,
- Richard Feynman – o fizyku, co grał na bongosach i tańczył sambę,
- Mildred Dresselhaus – węglowa królowa,
- Lenne Hau – rowerem szybciej od światła,
- Donna Strickland – zabawy ze światełkami,
- Józef Rotblat – noblista z Nowolipek, którego powinniśmy znać.
W pierwszej chwili możesz pomyśleć, że z całego tego zestawienia kojarzysz może 4-5 nazwisk. Gwarantuje Ci jednak, że doskonale znasz dokonania każdej z tych osób – po prostu nie miałeś dotąd okazji dowiedzieć się kto za nimi stoi. Książka ta daje Ci okazję obcowania z nauką z perspektywy ludzi, którzy niekiedy wbrew wszelkim przeciwnościom losu dokonali w swoim życiu rzeczy wielkich i przełomowych.
Czy da się z tego coś zrozumieć?
Fizyka dla laika to książka prowadząca nas przez świat nauki chronologicznie. Zaczynamy od rozdziału opisującego wyskakującego z wanny Archimedesa, po czym przeskakujemy do XVI wieku, by sprawdzić co u Galileusza, a stąd już autostradą do czasów współczesnych, na noblistach z 2018 roku kończąc. Jest to świetny zabieg, bo wszystkie odkrycia poznajemy dokładnie w takiej kolejności jaka miała rzeczywiście miejsce – jedno odkrycie otwierało drzwi do następnego.
Czy takie połączenie historii i fizyki nie jest przypadkiem nudne? Bez obaw – opowieści są zwięzłe i niezwykle mocno wciągają. Duża w tym zasługa bardzo prostego i przyjemnego języka. Przyznam, że Fizyki dla laika nie poleciłbym zapewne swojemu 9-letniemu siostrzeńcowi, bo nie znalazłem w niej niczego o Minecrafcie i Fortnicie. Jeśli jednak Twoje dzieci są w wieku szkolnym i fascynują się nauką, to książka ta nie powinna stanowić dla nich wyzwania.
Mały przykład? Proszę bardzo! W rozdziale dotyczącym Wilhelma Röntgena dowiadujemy się, iż bardziej od siedzenia w szkolnej ławce fascynowała go przyroda i spacery po lesie. Jedną z najgorszych ocen na świadectwie przyszłego noblisty była ocena z… fizyki. Z powodu pewnego zamieszania nie zdał on również matury, jednak udało mu się znaleźć uczelnię, która takowej nie wymagała. W 1895 roku, kiedy niepowodzenia szkolne były już tylko mglistą przeszłością, rozpoczął on badania nad lampami wypełnionymi gazem (znanymi dzisiaj jako świetlówki). W pewnym momencie jego uwagę zwróciła leżąca nieopodal kartka papieru pokryta platynocyjankiem baru. W momencie przepuszczania prądu przez lampę, zaczynała ona świecić! Musiała to być sprawka jakiegoś rodzaju niewidzialnych promieni wydostających się z lampy. Co więcej promieni tych nie dało się w prosty sposób zablokować. Mimo zasłonięcia kartki grubą książką, promienie wciąż do niej docierały, a kartka świeciła tak samo mocno. Uczony promienie te nazwał Promieniami X, a kiedy tylko okazało się, że potrafią one również przenikać ludzkie ciało, Röntgen nie zawahał się skorzystać z pomocy kolegi, którego dłoń uwieczniona została na pierwszym w historii zdjęciu rentgenowskim.
Tak w skrócie prezentują się dwie pierwsze strony tej opowieści, której ciąg dalszy poznacie w książce. W podobny sposób opisanych jest tutaj kilkadziesiąt odkryć i niezwykłych zjawisk fizycznych. Przy okazji chylę czoła za wyjątkowo ciekawe przedstawienie teorii względności – dokładnie w ten sam sposób zamierzam wyjaśnić ją w przyszłości swoim dzieciom.
Co mi się w tej książce najbardziej podoba?
Strona wizualna to prawdziwy majstersztyk. I nie mówię tutaj o niezwykle stylowej okładce, ale przede wszystkim o całej masie ręcznie rysowanych grafik, których przykłady widzisz w poprzednich akapitach. Wyglądają one nieco komiksowo, niemalże niedbale, a w rzeczywistości są dobrze przemyślane i bez nich książka na pewno wiele by straciła. Całość utrzymana jest w odcieniach szarości i wszystko świetnie do siebie pasuje. W książce znajdziemy też miły dodatek – kolorową wkładkę, dzięki której opis odkryć związanych ze światłem zyskuje nieco koloru.
Autorka książki aktywnie promuje naukę przez zabawę, dlatego nie brakuje tutaj propozycji niezwykle prostych doświadczeń, które można bez trudu wykonać w domu. Szklanka, woda, jajka, sól, pieprz, mydło, mąka ziemniaczana, magnes, sznurek, drucik – jeśli macie takie rzeczy w domu, to zarezerwujcie sobie całe popołudnie czystej zabawy.
Kto powinien po nią sięgnąć?
Po pierwszych stronach książki pomyślałem, że nie jest ona skierowana do mnie. Sądziłem, że skoro znam wszystkie przedstawione w niej zjawiska od podszewki, to nie będzie ona w stanie mnie zainteresować. O swoim błędzie przekonałem się bardzo szybko, gdy tylko zaczęły pojawiać się nieznane mi dotąd nazwiska. Znajomość fizyki, a wiedza na temat tego kto, dlaczego i w jaki sposób odkrył jej prawa to zupełnie inna para kaloszy. Czułem się tak, jakbym do tej pory zjadał tylko połowę tabliczki czekolady i dopiero teraz odkrył, że mogę przecież zjeść więcej.
Fizyka dla laika z jednej strony wyjaśnia nam wszystkie podstawowe zjawiska fizyczne spotykane na co dzień, z drugiej dokłada do tego kilka ciekawych doświadczeń i całą masę wciągających, ludzkich opowieści. Połączenie rzadko spotykane, które mogę z czystym sumieniem polecić:
- Wszystkim zainteresowanym nauką – bez względu na to czy jesteś 10-letnim, czy 50-letnim laikiem, jeśli tylko interesują Cię absolutne podstawy fizyki, to tutaj znajdziesz wszystko czego Ci trzeba, by wejść w ten świat bez najmniejszego trudu.
- Rodzicom chcącym zarazić swoje dzieci pasją do nauki – dzięki książce nie tylko wyjaśnić dziecku skąd bierze się tęcza, albo dlaczego ugotowane pierogi pływają. Przeprowadzisz z nim też kilka naprawdę prostych i ciekawych eksperymentów, i to z rzeczami, które na pewno masz pod ręką.
- Nauczycielom pasjonatom – będąc nauczycielem na pewno posiadasz wiedzę daleko wykraczającą poza ramy tej książki. Ale czy na pewno wiesz w jaki sposób ją przekazać? Fizyka dla laika to podejście do nauki oparte na bogatym doświadczeniu autorki, dla której nie ma nic przyjemniejszego, niż zarażanie pasją do fizyki. Kto wie, może jej książka zainspiruje Cię do prowadzenia ciekawszych i bardziej inspirujących lekcji?
Dzięki za poświęcony czas!
Jeżeli moja recenzja zachęciła Cię do kupienia tej książki, to polecam zrobić to bezpośrednio u autorki: