Podstawy elektrotechniki i elektroniki – Recenzja

You are currently viewing Podstawy elektrotechniki i elektroniki – Recenzja

Połączenie dwóch tak ogromnych dziedzin jak elektrotechnika i elektronika w jednej publikacji wydaje się być zabiegiem ryzykownym. To w jaki sposób zrobił to autor przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Szczegóły w niniejszej recenzji.

Kto ją napisał i w jakim celu?

Autorem książki jest pan Marian Doległo, o którym niestety nie udało mi się znaleźć wielu informacji. Jak sam w krótkiej notce ,,Od autora” zaznacza, książka jest próbą nowatorskiego podejścia do tematu nauki elektrotechniki i elektroniki. Aby uprzyjemnić lekturę pominięte zostały niektóre bardziej złożone wzory i pojęcia, a nacisk położony został na dogłębne wyjaśnienie absolutnych podstaw elektrotechniki i elektroniki. Czy to źle? Absolutnie nie!

Pomimo przeskoczenia nieco bardziej złożonych zagadnień, książka ta figuruje jako podręcznik przeznaczony do kształcenia uczniów techników i szkół zawodowych. I z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że jest to podręcznik naprawdę wysokiej jakości. Jeden z najlepszych jakie do tej pory czytałem.

O czym jest ta książka?

Już sam tytuł ,,Podstawy elektrotechniki i elektroniki” sugeruje czego możemy się w środku spodziewać. Dodatkowym smaczkiem jest fakt, że książka skierowana jest w szczególności do uczniów techniki i mechaniki samochodowej. Wiele przedstawionych w niej przykładów i definicji odnosi się do motoryzacji, ale to nie znaczy, że jeśli nie kochasz samochodów, to nie jest to pozycja dla Ciebie. Recenzowany tytuł to pełnoprawny podręcznik do nauki elektrotechniki i elektroniki, a motoryzacja to jedynie miły i bardzo praktyczny dodatek.

Budowa akumulatora kwasowego
Opis działania akumulatora z dodatkowym rozdziałem o samochodowych ,,kwasówkach”? Biorę!

Zostawmy ten temat na chwilę i sprawdźmy co udało się zmieścić autorowi na 388 stronach jego dzieła. Lista jest naprawdę długa…

  1. Prąd elektryczny – od atomowej budowy materii, przez zjawisko prądu elektrycznego, po budowę prostych obwodów i listę wykorzystywanych do ich rysowania symboli,
  2. Wprowadzenie do teorii obwodów elektrycznych – autor wyjaśnia zjawiska takie jak rezystancja, konduktancja, energia i moc oraz w prosty sposób przedstawia działanie praw Ohma, Kirchhoffa i Joule’a oraz wpływ płynącego prądu na na organizm ludzki,
  3. Elektrochemiczne wytwarzanie napięcia – jak zbudowana jest i jak działa bateria? Jakie są rodzaje baterii i akumulatorów, jakie mają parametry i jak je ładować? Masa zdjęć i praktycznej wiedzy,
  4. Obwody elektryczne prądu stałego – rozdział poświęcony źródłom napięcia stałego oraz zasadom przepływu i rozpływu prądów w prostych obwodach,
  5. Pole elektryczne i kondensatory – w książce znalazło się również miejsce na nieco teorii pól elektrycznych, szczyptę Prawa Coulomba i naprawdę obszerny poradnik dotyczący budowy, parametrów i rodzajów kondensatorów,
  6. Pole magnetyczne – czysto teoretyczny (chyba jedyny taki) rozdział poświęcony zjawiskom związanym z magnetyzmem,
  7. Elektromagnetyzm – Aby zachować równowagę tutaj z kolei autor pokusił się o naprawdę konkretne i życiowe przykłady wykorzystania elektromagnetyzmu – od praw dotyczący indukcji elektromagnetycznej, po zasady działania prądnic, silników, elektromagnesów, czy nawet kontaktronów.
  8. Podstawowe wiadomości o prądzie przemiennym – Jeden z moich ulubionych rozdziałów. Jeśli kiedykolwiek zastanawiałeś się jak w ogóle wytwarza się prąd sinusoidalny, o co chodzi z przesunięciem fazowym i czym tak naprawdę są wskazy, to po tej lekturze rozwiążą się twoje wszystkie wątpliwości. Genialna sprawa.
  9. Obwody elektryczne prądu przemiennego – zachowanie niektórych elementów obwodu po przepuszczeniu przez nie prądu przemiennego może zaskoczyć. Autor bardzo sprawnie wyjaśnia dlaczego cewka i kondensator zmieniają fazę prądu i jak wpływają one na reaktancję układu przy różnych kombinacjach ich podłączenia. Jest kilka (mądrych) słów o rezonansie,
  10. Transformatory – rozdział, którego brakowało mi w wielu innych książkach. Krótko, lecz treściwie o budowie i zasadzie działania transformatorów, ich parametrach oraz największych problemach w ich projektowaniu i użytkowaniu,
  11. Moc prądu przemiennego – autor słusznie zauważył, że zrozumienie idei trójkąta mocy sprawia uczniom wiele problemów i zagadnieniu temu poświęcił osobny rozdział. Czynna, bierna czy pozorna – moc elektryczna bez tajemnic,
  12. Prąd trójfazowy – O tym jak wytwarza się prąd trójfazowy, jak się chronić przed jego porażeniem, jak obliczyć moc i jak poprawnie podłączyć do niego zwykła prądnicę,
  13. Maszyny elektryczne – autor w prostych słowach przedstawia w jaki sposób prąd stały i przemienny zamienia się na ruch obrotowy w silnikach elektrycznych. Rozdział ten zawiera przy tym masę zdjęć, schematów i rysunków przeróżnych rodzajów silników,
  14. Elektroniczne elementy półprzewodnikowe – rozdział ten rozpoczyna elektroniczną część książki. Traktuje on o półprzewodnikach i urządzeniach z nich zbudowanych. Czym jest i jak działa termistor, warystor, dioda, tranzystor, triak, fotodioda, transoptor czy laser? Jest to niezwykle rozbudowany rozdział zawierający odpowiedzi na wszystkie dręczące początkujących elektroników pytania,
  15. Analogowe układy elektroniczne – czy wiesz jak napięcie przemienne gniazdka elektrycznego zamienia się na napięcie stałe zasilające naszą elektronikę? Autor przedstawia tutaj metody prostowania i stabilizacji napięcia oraz wzmacniania sygnałów z uwzględnieniem wzmacniaczy operacyjnych,
  16. Technika cyfrowa – czym jest bit i jak można przy jego pomocy kodować informacje? jak działają bramki logiczne i podstawowe układy cyfrowe? Jest też sporo o zasadzie działania procesorów, pamięci, nośników danych i mikrokontrolerów,
  17. Urządzenia pomiarowe wielkości elektrycznych – na koniec kolejny praktyczny rozdział na temat tego jak poprawnie mierzyć prąd oraz napięcie i jak posługiwać się prostym multimetrem, czy bardziej złożonym oscyloskopem. Nie zabrakło oczywiście rysunków i schematów budowy wyżej wymienionych urządzeń.

Czy da się coś z tego zrozumieć?

Książka napisana jest tak prostym i praktycznym językiem, że znacznie łatwiej byłoby mi napisać czego nie da się z niej zrozumieć. Jasne jest, że nie ma tutaj wszystkiego – krótki rozdział na temat silników elektrycznych nie zastąpi całych napisanych na ten temat książek. Mimo to podręcznik ten robi dokładnie to co obiecuje – wyjaśnia absolutne podstawy zjawisk elektrycznych, które będą świetnym fundamentem do zagłębienia się w któryś z wybranych tematów. Jeśli czytając na przykład o transformatorach w pewnym momencie się zagubisz i czegoś nie zrozumiesz, to bez obaw. Wystarczy, że cofniesz się do rozdziałów o prądzie elektrycznym, magnetyzmie oraz cewkach, a znajdziesz tam wszystkie brakujące elementy układanki.

Przykładowe grafiki znajdujące się w książce
Nieco mniej wzorów i równań, nieco więcej obrazków i schematów

Autor nie zakłada, że posiadasz już jakąś wiedzę z zakresu elektryki. Nie używa on sformułowań w stylu ,,Jak powszechnie wiadomo…” albo ,,Z lekcji fizyki pamiętasz na pewno…”. Zamiast tego każde skomplikowane pojęcie oparte jest na podstawach wyjaśnionych na pierwszych stronach książki. Wiele podręczników do elektroniki cierpi właśnie z tego powodu – wymagają one podstaw elektryki i nie kontrolują ile tak naprawdę czytelnik wie. Przez to drobne braki wiedzy mogą skutecznie zniechęcić do dalszego czytania i zagłębiania się w ten fascynujący świat. Recenzowana tutaj książka nie ma tego kłopotu, gdyż wszelkie podstawy znajdują się na pierwszych jej stronach, a bardziej skomplikowane zagadnienia są jedynie ich rozwinięciem.

Co mi się w tej książce najbardziej podoba?

Wspomniałem na początku, że książka przeznaczona jest do nauki zawodów związanych z elektryką i mechaniką pojazdową i uważam to za jej ogromną zaletę. Wyjaśniając sposób działania jakiegoś urządzenia, autor od razu wspomina gdzie znajdziemy je w naszym samochodzie i do czego ono służy. Na przykład w rozdziale poświęconym bateriom i akumulatorom to właśnie te wykorzystywane w pojazdach są najszerzej opisane i mają najlepsze zdjęcia. Sprawia to, że książka jest niezwykle praktyczna, a przykłady stają się wręcz namacalne. W końcu każdy z nas w ten czy inny sposób obcuje z samochodami i może wszystko to zobaczyć na własne oczy. Mało tego, nawet przykłady obliczeniowe starają się do tematyki motoryzacji nawiązywać, jak mój ulubiony dotyczący wyznaczania parametrów transformatora zasilającego warsztat samochodowy.

Zdjęcie przykładu obliczeniowego
Jak stworzyć ciekawy przykład obliczeniowy? Właśnie tak. Uczcie się autorzy!

Drugą sprawą, która bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła jest fakt, że choć książka skupia się jedynie na podstawach, to robi to w najbardziej obszerny sposób jaki do tej pory spotkałem. Jak wiele książek do elektrotechniki wyjaśnia czym są radiany, pulsacja i jak w ogóle należy rozumieć przebieg sinusoidalny? Większość z nich zakłada, że wiedzę o funkcji sinusoidalnej czytelnik wyssał z mlekiem podstawówki (czy też gimnazjum), a częstość kołowa to tak dobrze znana wielkość, że szkoda na nią czasu. I to jest moim zdaniem błąd, którego ta książka na szczęście nie popełnia.

Podstawy prądu przemiennego
Prąd przemienny od podszewki

Skoro podręcznik ten skupia się na samych podstawach, to rzecz jasna próżno szukać tutaj pojęć takich jak dywergencja pola wektorowego, twierdzenie Gauss’a, czy równanie falowe (definicje świetnie znane z książek powszechnie uznawanych za nudne). I czy jest to wada? W żadnym wypadku. Bo czy osoba chcąca poprawnie i bezpiecznie obchodzić się z energią elektryczną będzie kiedykolwiek z pojęć tych korzystała? Pewnie nie. Nie ma tu również skomplikowanych równań różniczkowych… Tak właściwie to nie ma żadnych równań różniczkowych. Jest tylko podstawowa matematyka, a więc materiał szyty na miarę każdego początkującego elektryka.

Kto powinien po tę książkę sięgnąć?

Z książki dotyczącej podstaw elektrotechniki i elektroniki nie skorzysta raczej wieloletni pasjonat tych dziedzin, czy zawodowy elektryk. Brakuje tutaj wielu równań przydatnych w wykonywanym zawodzie, jest za to cała masa świetnie omówionych zagadnień podstawowych. Dlatego też z tej książki najbardziej skorzystać może:

  • Uczeń szkoły podstawowej, średniej i wyższej – tak solidne omówienie podstaw przyda się zarówno osobom, które myślą, że już wiedzą wszystko jak i tym, którzy zdają sobie sprawę z tego ile jeszcze muszą się nauczyć. I to bez względu na płeć, wiek czy poziom wiedzy.
  • Początkujący elektryk i elektronik – zawsze czułeś pociąg do elektroniki, w dzieciństwie wypruwałeś z zabawek wszelkie diody i silniczki, i zdążyłeś już kilka razy poparzyć się swoją pierwszą lutownicą? Książka ta jest świetnym materiałem do nauki elektryki i elektroniki od tej bardziej praktycznej strony. Nauczy cię ona bezpiecznej obsługi multimetru, pokaże jak robić różne fajne układy z tranzystorów oraz jak łączyc baterie, by wyciągnąć z nich jeszcze większą moc (dzięki czemu twoje silniczki kręcić się będą jeszcze szybciej!)
  • Majsterkowicz i garażowy mechanik samochodowy – Nie wiążesz z elektryką i elektroniką swojej przyszłości, ale chciałbyś od czasu do czasu sprawdzić stan akumulatora w aucie, naprawić gniazdko, czy wymienić ,,s’kę”? Książka ta jest na tyle lekką lektura, że potrzebne informacje wchłoniesz bez najmniejszego problemu, co z pewnością poprawi twoje bezpieczeństwo w obcowaniu z elektrycznością. Dzięki zawartym w niej przykładom bez trudu obliczysz zużywaną przez twoje urządzenia energię czy niezbędną do ich pracy moc. Będziesz też w stanie naprawić proste urządzenia elektryczne, a nawet poprawnie podłączyć silnik do sieci. A kto wie, może cała ta elektryka spodoba ci się na tyle, że zostaniesz z nią dłużej? 😉

Dzięki za poświęcony czas!


Mam nadzieję, że moja recenzja w jakiś sposób Ci pomogła. Jeśli chciałbyś kupić tę książkę to jej aktualne ceny w serwisie Ceneo.pl znajdziesz klikając w przycisk:

Przechodząc na stronę dowolnego sklepu wspierasz moją działalność kilkoma groszami, za co serdecznie dziękuję!

Ten post ma 6 komentarzy

  1. Andrzej

    Kupiłem. Głównie chodziło mi o informacje dotyczące układów pracujących przy prądzie przemiennym. Nie jestem fachowcem w tej dziedzinie, ale wydaje mi się że są błędy w przykładowych zadaniach, a to nie powinno mieć miejsca.
    Przykład 9.3 (strona 171) – w treści mowa o napięciu 230 V, w obliczeniach użyto 220 i wszystko jest źle.
    Przykład 9.6 (strona 180) – Źle policzony prąd Ic i co za tym idzie I oraz cos fi.
    Na razie tyle znalazłem w jednym rozdziale, nie rokuje to dobrze.

  2. Tomasz

    Cześć,

    zagadzam się z Tobą, uproszczenia są potrzebne, zresztą tak napisałem w pierwszym komentarzu. Nie odpowiada mi jednak jawne pisanie nieprawdy, zamiast ,,elektrony krążą wokół jądra atomowego po elipsach i nie spadają, bo mają dużą szybkość” (tak nie jest!) wystarczy napisać, że ,,elektrony krążą wokół jądra atomowego”. I koniec 🙂 Wszystko jest jasne, a jeśli kogoś ciekawi jak krążą, to musi poszukać tej informacji w innym miejscu. Uproszczenia są pożyteczne, potrzebne, nawet konieczne, ale to nie uproszczenie, to jest bzdura (żeby nie powiedzieć kłamstwo).

    Wiem, że to nie książka o mechanice kwantowej. Nie szukałem książki o elektromagnetyzmie na poziomie atomowym. Szukałem książki o podstawach elektroniki. To co jest problemem, to (moim zdaniem) autor nie rozumie tematu, na który się wypowiada. Możliwe, że dalej jest lepiej, ale na początku wypadł bardzo źle i to wpływa na moje postrzeganie tego, co napisał. Bo skąd mam wiedzieć, czy w dalszej części książki też nie rozmija się z prawdą, tylko ja nie umiem tego zobaczyć, bo akurat w tym temacie zabraknie mi wiedzy?

    Nie chcę, żeby w takiej książce były informacje z zakresu studiów. To mija się z celem, nie ten odbiorca. Jedyne, co mówię, to że w pierwszym rozdziale jest zawarta ogromna liczba nieprawdziwych informacji. Nie uproszczeń tylko nieprawdy i że po takim wstępie mam ogromną nieufność co do kompetencji autora (i trójki recenzentów też).

    1. Artur Szulc

      Jasne, rozumiem. Tylko, że autor chyba wie o czym pisze. Zdanie „elektrony krążą wokół jądra atomowego” jest tak samo prawdziwe jak „elektrony krążą wokół jądra atomowego po elipsach i nie spadają, bo mają dużą szybkość”. Dlaczego? Już tłumaczę.

      Kiedy odkryto elektromagnetyzm, okazało się, że zakrzywienie toru lotu cząstki powoduje wyemitowanie fotonu (fali EM), a więc taka cząstka, lecąca po zakrzywionym torze (np. elipsie), powinna cały czas tracić energię. Tym samym pojawiła się luka – jak elektrony mogą tracić energię i nie spadać? Energia kinetyczna powiązana jest z pędem. Skoro pęd spada, to elektrony powinny spadać.

      Taką właśnie wątpliwość postawił Rutherford, a pierwsze rozwiązanie tej zagwozdki zaproponował Niels Bohr (to właśnie dzięki niemu powstało pojęcie orbity). Wydedukował on, że elektrony, które są na danej orbicie, wcale nie muszą tracić energii. Dopiero przejście z jednej orbity na drugą wiąże się ze zmianą energii. I nie jest to kłamstwo! Statki kosmiczne, które znajdują się na orbicie okołoziemskiej, nie potrzebują paliwa by na niej zostać (oczywiście paliwo jest potrzebne do korekty kursu i pozostaniu na orbicie, ze względu na tarcie i inne rzeczy, ale w idealnym scenariuszu orbita to stabilne położenie, które nie wymaga dodatkowej energii). W świecie mikrocząstek możemy założyć, że elektrony nie napotykają na żadne tarcie i dla nich orbita jest położeniem stabilnym.

      Pod względem mechaniki klasycznej, to właśnie początkowa energia elektronów pozwala im pozostać na orbitach. A czymże jest energia poruszającej się cząstki w mechanice klasycznej jak nie energią kinetyczną, a więc po prostu prędkością? Dlatego moim zdaniem autor nie kłamie. Przedstawia on po prostu punkt widzenia, który działał i był prawdziwy w momencie, w którym temat rozpracowywali Rutherford i Bohr. I te teorie jak najbardziej się spinają fizycznie.

      Później oczywiście fizycy zaczęli kopać głębiej i okazało się, że kształty orbit elektronów są trochę bardziej skomplikowane i dlatego zaczęli nazywać je orbitalami. Ale to nie był największy problem. Okazało się, że elektrony to nie jakieś tam kulki i w ogóle nie ma czegoś takiego jak „spadanie elektronów na jądro”. Elektrony to tak naprawdę… funkcja falowa. Zamiast myśleć o elektronie jak o kulce na orbitalu powinniśmy rozpatrywać raczej swego rodzaju chmurę dookoła jądra. Czy chmura może spaść na jądro? Dziwna koncepcja. Pomijam już fakt, że orbitale elektronów przecinają się z jądrem atomowym i protony mogą elektrony pochłaniać. Ale to tylko informacja, którą gdzieś przeczytałem – nie wiem nic na ten temat.

      Reasumując mój przydługi wywód – jeśli uznajemy całą mechanikę klasyczną za kłamstwo, to ok, możemy tak robić. Wtedy zarówno zdanie „elektrony krążą wokół jądra atomowego” jak i „elektrony krążą wokół jądra atomowego po elipsach i nie spadają, bo mają dużą szybkość” są NIEPRAWDZIWE. Jeśli jednak uznajemy mechanikę klasyczną za wystarczającą, to MOIM ZDANIEM autor nie pisze na jej temat żadnych kłamstw. Z punktu widzenia mechaniki klasycznej elektrony zawdzięczają zdolność orbitowania właśnie określonej energii kinetycznej (tak jak statki na orbicie) i jeśli chcą one zmienić orbitę, to potrzebują do tego energii, a więc zmiany prędkości. Nie możemy stać jedną nogą w mechanice klasycznej i mówić, że elektrony krążą wokół jądra, a drugą w mechanice kwantowej i mówić, że to nie prędkość chroni elektrony przed upadkiem.

      Oczywiście wciąż szanuję Twoje zdanie i wątpliwości co do tej książki. W ogóle dobrze mieć wątpliwości i swoje zdanie na różne tematy. Jeśli zatem dla Ciebie książka ta nie jest warta Twojego czasu już po pierwszym rozdziale, to raczej do końca nie będzie. Przez cały czas bowiem opiera się ona na teorii Bohra i nie zmienia, ani nie zakłamuje niczego w tym temacie. Jest to zatem swego rodzaju stuletnia książka :).

      P.S. Cały czas pamiętam o tym niefortunnym zdaniu dotyczącym niepodzielności atomu i dalej utrzymuję, że jest ono po prostu niepotrzebnie złożone. Rozumiem, że może ono wywoływać wrażenie, że autor cofa się do czasów Arystotelesa. Ja jednak, gdy czytałem je po raz pierwszy, nie miałem takiego wrażenia, więc być może zależy to od punktu widzenia czytelnika.

      1. Tomasz

        Już pisałem, że nie szukałem książki o elektromagnetyzmie na poziomie atomowym 🙂 Chciałem kupić książkę o podstawach elektroniki, to autor wprowadził poziom atomowy, ja go nie oczekiwałem 🙂 I niestety moim zdaniem zrobił to źle. Tobie książka odpowiada, ja mam zastrzeżenia. Podzieliłem się nimi, bo chcę przyszłych czytelników ostrzec przed pierwszym rozdziałem, jest w nim dużo nieprawdy. Nie uproszczeń tylko nieprawdziwych informacji. I tak jak już napisałem po takim nieudanym wstępie mam wątpliwości czy w kolejnych rozdziałach autor też nie będzie się mijał z prawdą.

        Mechanika klasyczna działa. Nigdzie nie mówiłem i nie mówię, że nie działa. Tylko niezbyt nadaje się do opisu atomów i innych mikroskopijnych cząstek. Tam rządzi mechanika kwantowa. I albo nie schodźmy do budowy atomu, albo mówmy prawdę odpowiednio upraszczając i nie wchodząc w szczegóły, bo to nie podręcznik na studia.

        Oczywiście możemy przyjąć że będziemy używać teorii, o której od stu lat wiemy, że źle opisuje atomy. Tylko czemu negować sto lat nauki? Jeśli książka opiera się na teorii Bohra, to autor chyba nie może używać pojęcia protonu, bo jeszcze ich wtedy nie odkryto 🙂 Autor pisze też o cząsteczce wodoru (H2), gdzie dwa atomy wodoru wymieniają się elektronami. Hmm… I jaka to jest teraz orbita tych elektronów? Bo model Bohra nie działa w takim wypadku. Bardzo wybiórcze użycie teorii 🙂

        Co do samego słowa ,,krążą” to używamy terminu wywodzącego się z naszego makroskopowego świata. I to ,,krążą” jest przybliżeniem tego, co elektrony naprawdę robią. Moglibyśmy używać ,,orbitują”, ale też ma makroskopowe znaczenie ,,poruszają się po orbicie”. To może ,,orbitalują” bo w orbitalach? Chyba nie warto, ,,krążą” się sprawdza i wiemy, o co chodzi, niezależnie jak one się tam naprawdę poruszają.

        Za parę dni niechęć mi przejdzie i wrócę do czytania (pominę pierwszy rozdział), pewnie okaże się, że dalej książka jest w porządku, jak już autor zostawi w spokoju budowę atomu 🙂

  3. Tomasz

    Kupiłem zachęcony Twoją opinią…

    Podrozdział 1.1, autor książki twierdzi, że protony w jądrze atomowym trzymają się razem dzięki temu, że są tam neutrony. Nie jestem specjalistą, ale wydaje mi się, że już od długiego czasu wiemy, że jądro atomowe spaja oddziaływanie silne i neutrony nie są przyczyną tego, że jądro atomowe się nie rozpada.

    Autor twierdzi również, że elektrony tak szybko krążą wokół jądra atomowego (,,po zamkniętych orbitach w kształcie elipsy”), że przezwyciężają przyciąganie elektromagnetyczne dzięki wytworzonej sile odśrodkowej. Mam wrażenie (nadal nie jestem ekspertem), że elektron klasycznie poruszający się w polu elektromagnetycznym błyskawicznie wypromieniowałby energię i opadł po spirali na jądro atomowe. A to, co nie pozwala elektronom spaść na jądro atomowe to zasady mechaniki kwantowej (sformułowane około stu lat temu) i raczej nie pozwalają one na eliptyczne orbity.

    I trudno nawet skomentować to, że pisze, że atom jest niepodzielny, a parę zdań dalej, że elektrony mogą się od atomu oddzielić. Zapewne każdy słyszał też o elektrowniach atomowych, gdzie prąd uzyskujemy z rozpadu promieniotwórczego atomów, więc jednak da się te niby niepodzielne atomy trochę rozłupać, ba, wystarczy poczekać i niektóre same się rozpadają.

    Po pierwszym rozdziale straciłem chęć do dalszego czytania tej książki. Głównie dlatego, że przeczytawszy tyle bzdur na samym początku nabrałem przekonania, że dalej autor też będzie mijał się z prawdą. Rozumiem uproszczenia, rozumiem, że to nie jest podręcznik fizyki czy mechaniki kwantowej dla studentów, ale tak poważne błędy rzeczowe nie powinny się zdarzyć.

    1. Artur Szulc

      Cześć!
      Niezwykle przykro mi, że moje polecenie okazało się dla Ciebie zawodem. Warto jednak wiedzieć, że ŻADNA z recenzowanych przeze mnie książek nie tłumaczyła zjawisk elektrycznych z użyciem mechaniki kwantowej. Dlaczego? Bo nie trzeba tego robić. Mechanika kwantowa przydaje się tak naprawdę dopiero przy falach elektromagnetycznych, ale i tam da się bez niej obejść.
      Pamiętam jak w gimnazjum, albo już w liceum, mój nauczyciel matematyki mówił na lekcji, że równania kwadratowe, w przypadków których delta wychodzi ujemna, nie mają rozwiązania. Po czym na pewnej lekcji powiedział, że tak naprawdę mają, ale o tym dowiedzą się tylko te osoby, które pójdą na studia.
      Czy fakt ukrycia przed nami istnienia liczb zespolonych sprawił, że lekcje matematyki były niepoprawne rzeczowo? Absolutnie nie. Faktycznie nie wszystkie równania kwadratowe mają w dziedzinie liczb rzeczywistych rozwiązania i to było prawdą. Czy Pan Doległo zakłamuje rzeczywistość pisząc, że prąd działa na zasadach mechaniki klasycznej? Nie do końca, po prostu ukrywa przed początkującymi wiedzę, na którą nie są jeszcze gotowi.
      Pan Doległo stosuje zresztą tę samą sztuczkę, co mój nauczyciel matematyki, pomijając istnienie liczb zespolonych. Co za tym idzie nie wykorzystał ich do modelowania prądu przemiennego, a mimo to zaprezentował jedno z najciekawszych wyjaśnień sygnałów sinusoidalnych jakie czytałem. A przynajmniej takie, które najbardziej trafia do wyobraźni.

      Co do niepodzielności atomów, to moim zdaniem jest to po prostu niefortunnie sformułowane zdanie. Autorowi chodziło raczej o to, że atomy są niepodzielne pod względem samodzielnego istnienia – jeśli podzielisz atom na protony, neutrony i elektrony, to żaden z tych obiektów nie będzie stabilnie egzystował w przestrzeni i będzie dążył do połączenia z innymi cząstkami.

      Reasumując, książka ta zdecydowanie nie jest skierowana do Ciebie, bo trafi ona jedynie do osób początkujących, które nie za bardzo interesują się tak złożoną fizyką i chcą jedynie zrozumieć jak działa prąd (i jak nie dać się mu zabić). Tak właśnie wygląda 99% książek skierowanych do uczniów szkół podstawowych i średnich, a ta książka właśnie taką jest (co widać na okładce). jeśli szukasz książki opisującej zjawiska elektryczne z uwzględnieniem mechaniki kwantowej, to w Polsce takiej raczej nie znajdziesz. Polecam podręczniki studenckie do fizyki ogólnej, teoretycznej i technicznej. W literaturze typowo studenckiej dotyczącej elektrotechniki też nie znajdziesz nawiązań do mechaniki kwantowej, bo tak jak pisałem, przydaje się ona dopiero od momentu omawiania fal EM. Wszystko inne da się wyjaśnić na bazie mechaniki klasycznej i nawet jeśli dziś wykraczamy daleko poza nią, to ona wciąż doskonale działa. Stąd też nie dziwię się Panu Doległo, że zrezygnował z teorii kwantowej, bo zapewne 99% nastolatków, które by taką książkę zaczęły czytać, nie zrozumiałoby z niej nic. Masz szczęście należeć do tego jednego procenta, który chce więcej, ale niestety żeby tego „więcej” doświadczyć, będziesz musiał się sporo naszukać 🙂

Dodaj komentarz